Taa... To chyba najgorszy weekend jaki kiedykolwiek przeżyłam,
PIĄTEK:
Po szkole przyszłam do domu i zaczęłam robić choinkę z makaronu na kiermasz świąteczny w szkole. Dołączenia makaronu użyłam pistoletu na plastik. Posmarowałam część szkietelu choinki, wyciągnęłam rękę do przodu po makaron i dotknęłam ręką gorącego plastiku.
SOBOTA:
Nie miałam humoru od rana, bo mama mnie brutalnie obudziła.Kaloryfery wymieniali. Poszłam na basen. Gdzieś ok. 17 pojechaliśmy wybierać nowe meble do sypialni rodziców. Po drodze dowiedziałam się, że chłopak, z którym chciałam iść na bal (będziemy mieć w szkole) idzie z inną dziewczyną, a gdy po raz setny (dosłownie) próbował mi wcisnąć jego przyjaciela to się zgodziłam, ale chwilę potem dowiedziałam się, że jeszcze inny chłopak chciał ze mną iść.
NIEDZIELA/PONIEDZIAŁEK:
Niczym wisienką na torcie (tak mi się wtedy zdawało) była przegrana Alonso w walce o Mistrza Świata. Ha, to jeszcze nic. Ok. 22.30 chciałam zrobić sobie herbate, ale nie było mojej, więc wzięłam od taty (podejrzewam, że była na bazie Red Bulla). Całą noc nie spałam, nawet nie byłam śpiąca. 6 godzin grałam na komórce. potem zaczęło mi się nudzić i ok. 4.45 poszłam na dół oglądać TV, a zasnęłam dopiero o 6. tata mnie obudził o 7, spytał się co robie na dole, a jak mu powiedziałam, że nie spałam całą noc, to powiedział, że nie muszę iść do szkoły. Tak, to był jedyny pozytyw tego weekendu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz